Temat RZEKA…ciężko go ruszyć, zabełtać, ł
otewer… Dużo otwartych pytań rzuciłeś i… trochę odpowiedzi też
Chyba najłatwiej będzie odnieść to wszystko do samego siebie… Więc ja raczej presji na pierwsze wydania nie odczuwam, choć czasem jak przeglądam
www.discogs.com [BTW to chyba najbardziej genialna rzecz wymyślona w internecie] wkurwia mnie fakt istnienia 15 wersji jakiegoś tytułu [inna grafika, inne brzmienie, remixy, sofixy, na dodatkowym krążku, livebonusy, wersje z DVD, digipack, ecopack, kołpak, sześciopak, wydanie z/bez wykałaczki – kurwa czy ja właśnie nie brecham z samego siebie
]
1st pressing to WZORZEC, pierwotna alchemia dźwięku zaklęta w nośniku, pierwsze ORYGINALNE, nieskażone niczym oprócz pierwotnej siły tkwiącej w artyście/zespole brzmienie. 1st Pressing – tylko TU lub WTEDY jest/ było zarejestrowane TO COŚ. I raczej nigdy później. A nawet – choć może trącić to szukaniem dziury w całym - czasem taką esencją danego zespołu bywają jedynie poprzedzające długogrający debiut epki lub dema. W efekcie 1st pressing to magnes przyciągający srebrniki i ukryte metalowe paski w banknotach
Nadto to czym pisałeś: marka/ltd ed 1st press/format/smaczki/otoczka…
A dlaczego wytwórnie nie chcąc uciąć biznesu związanego z reedycjami? BO TO BIZNES WŁAŚNIE. Na świecie nie brakuje freak’ów, którzy dadzą się za w/w bonusy pokroić, więc jeśli ostatecznie chodzi
TYLKO o wydanie pieniędzy…phi
BURZUM - tu wszystko działa na korzyść zjawiska, jakim jest BURZUM. Dziś wiemy, że BURZUM jest / był [choć nie do końca każdy sobie wtedy tym dupę zawracał] zjawiskiem. Jego płyty miały i nadal mają przede wszystkim niezwykłą wartość merytoryczną, źródłową, są kapitalnym świadectwem swoich czasów – oczywiście w pewnej tylko makroskali [bez przesady Krzysiek wieszczem nigdy nie był, choć bardzo chciałby
].
DARKTHRONE po remasteringu?
brzmi jak prima aprilisowy żarcik. Ch.. z odwagą, ale jakiego durnia pozwolił zrobić z siebie Fenriz. Gdzie on ku… był jak mu to robili?
Pewnie leżał gdzieś najeb… pośrodku blackmetalowego norweskiego lasu albo na streetpunkowych rogatkach Oslo zaniedbując obowiązki listonosza.
Przypowieść o Remasteringu: Dawno, dawno temu niedługo po Lechu Czechu i Rusie działała w państwie polskim taka grupa jak SIRRAH. W 1995r. wydali bardzo fajny materiał na kasecie
Acme. Potem opublikowano to jako remaster na CD. I TAK NASTAŁA
ZGROZA!!!
Z pierwotnego materiału uleciało WSZYSTKO. A trauma do remasterów pozostała. Koniec przypowieści. Puenty brak.
Wkurwiające było brzmienie poprawionego [taa akurat!] Aspera Hiems Symfonia ARCTURUS [po groma te dodatkowe chórki
]. Natomiast przyznać muszę, że kiedy kupuję po wielu latach remasterowane wersje nagrań, które gdzieś/kiedyś miało się w liceum na kasetach, nie razi mnie już fakt poprawianego brzmienia [skleroza powoduje, że nie pamiętam oryginału
]. Nie mam pojęcia czy np. Tara ABSU brzmi lepiej w oryginale czy w wersji z 2009r., którą posiadam bo oryginału nigdy nie słyszałem. Dla kontrastu zajebisty efekt osiągnął Mark St. John Ellis aka ELIJAH’S MANTLE na wydanym w ubiegłym roku retrospektywnym albumie Observations of an Atheist. Remaster budzi kontrowersje i do słuchacza należy podjęcie decyzji „za czy przeciw”.
Reedycje wznawiane 1:1? – jedno z moich marzeń z krainy mokrych snów. Niestety…
1st press marzeń – tasma demo SOPOR. Nieosiągalne. Z uwagi na ewentualną cenę także.
Co do pozostałych, jak pomyślę to może wymyślę i napiszę…
soł stej tjund