Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Maj 11, 2024, 07:38:56


 
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Shoutbox
Strony: 1 ... 3 4 [5] 6
  Drukuj  
Autor Wątek: Children of the Corn  (Przeczytany 19989 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Void
*****
Wiadomości: 395



Zobacz profil
« Odpowiedz #60 : Listopad 24, 2011, 01:52:46 »

Jest tak jak sobie wymarzyłem. Spokojny i kameralny album z piękną muzyką i tą wyjątkową, specyficznie smutną atmosferą, za którą cenię ostatnich kilka krążków SA. Wstępne przesłuchania mam za sobą, więc zagłębiam się dalej Uśmiech

Miodzio !
Zapisane

I don't know . . .
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #61 : Listopad 24, 2011, 14:23:19 »

Ja też już przesłuchałem krążek kilkanaście razy i oto moje spostrzeżenia. Może nie jest to zakończenie tryptyku jak Nattens Madrigal Ulver ale porażki nie ma. 7 utworów trwające 40 min to i tak wiele w porównaniu do choćby Gorgorothowego Antychrysta. Tak jak napisał Void ten MCD jest cholernie smutny i słuchanie go w pogodny dzień nie ma sensu. Rozpoczyna się od znanego z video tytułowego kawałka, który jest ot taki sobie bez rewelacji, ale za to drugi Bis Zum Hahnenschrei jedyny na krążku utwór zaśpiewany w języku Goethego to najlepszy kawałek z całości. Smaczku temu utworowi nadają posępne i ponure smyki, których klimat kojarzy mi się z najlepszymi latami świetności My Dying Bride. Utwór ten tak sobie płynie by w pewnym momencie ucichły wszystkie instrumenty a słychać tylko niesamowity pasaż na klawiszach jak na kultowej The Key Nocturnus. Och ciarki poszły po plecach. Kolejny Cornflowers bardzo podobny do tytułowego i chyba nawet tak samo się zaczyna. Dalej jest Klątwa Mumii. Nie rozumiem idei tego utworu ponieważ kompletnie nie pasuje do całości ani muzycznie ani tekstowo. Nie chcę posądzać Varneya o sztuczne wypełnianie czasu płyty ale tym razem nie trafił. Następny jest instrumentalny Night Of The Scarecrow, świetny ponury numer. Dalej leci kolejny killer czyli Chodzący za Rzędami, który znowu zaczyna się prawie tak samo jak tytułowy ale potem to co się dzieje to miazga. Smyki płaczą, którym wtórują inne instrumenty, klawisze płyną melodiami, które mogłyby się znaleźć w takich filmach jak Bohater czy Dom Latających Sztyletów. Super, super. Na koniec mamy znowu instrumentalny utwór Harvest Moon, który dopełnia dzieła zniszczenia. Rewelacja i szkoda tylko, że te 40 min tak szybko minęło. Generalnie cały tryptyk bardzo udany, każda część inna ze specyficznym klimatem. A minusy ? Dla mnie Klątwa Mumii i okładka płyty bo chciałem aby była taka fajna jak na wydaniu winylowym. To tyle. Za parę godzin się ściemnia ja idę pochodzić za rzędami, wśród upiornych strachów na wróble.     
Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
SleepLover
****
Wiadomości: 133



Zobacz profil
« Odpowiedz #62 : Listopad 24, 2011, 16:54:20 »

o, a ja jeszcze nie mam, szkoda. chyba że mam, a nie wiem, zaraz zejdę do skrzynki szukać awizo.
b@rt, czy coś się już wyjaśniło z Twoją przesyłką?

---------
mam. moje pierwsze wrażenia w wypadku ostatniej płyty były bardzo PIERWSZE i ostatecznie b. się zmieniły, więc tym razem może się nie wypowiem, bo w sumie nie mam słów. idę słuchać dalej.
właśnie chciałem wgrać Children of the corn na komputer i O BOGOWIE, dlaczego płyta jest otagowana jaki "indie rock"?! czy ktoś się tam spił?
« Ostatnia zmiana: Listopad 25, 2011, 22:47:44 wysłane przez SleepLover » Zapisane
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #63 : Listopad 26, 2011, 18:42:37 »

Na prawdę jestem pod wielkim wrażeniem, że wszyscy użytkownicy forum tj 63 osoby wypowiedzieli się na temat nowej płyty Sopor Aeternus.
O przepraszam, 62 bo czekamy na opinię B@rt'a
Chwała !!!
« Ostatnia zmiana: Listopad 26, 2011, 18:44:48 wysłane przez Hajasz » Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
Void
*****
Wiadomości: 395



Zobacz profil
« Odpowiedz #64 : Listopad 27, 2011, 01:40:03 »

Bart pewnie w hamaku z jointem leżakuje i analizuje najnowszą płytkię Uśmiech
(Ja czynię to na tapczanie z piwem w dłoni. Przyznam szczerze, że 'Children od the Corn' to dla mnie cudo i miód na serce/uszy Uśmiech
Zapisane

I don't know . . .
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #65 : Listopad 27, 2011, 09:13:29 »

Bart pewnie w hamaku z jointem leżakuje i analizuje najnowszą płytkię Uśmiech
(Ja czynię to na tapczanie z piwem w dłoni. Przyznam szczerze, że 'Children od the Corn' to dla mnie cudo i miód na serce/uszy Uśmiech
...no zgadza się, w hamaku w piwnicy na balkonie... Duży uśmiech

 A co do "miodu na serce/uszy" chyba trafiasz w sedno i nawet nie wiesz jak bardzo... idę analizować...bez jointa...NIEPALĄCA jestem... Mrugnięcie [ale może sobie kolbę QQ włożę w usta i będę udawał że to ... Z politowaniem ... CYGARO oczywiście  Język (nie mylić z Figaro Mrugnięcie )]

Pozdro Chichot
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #66 : Listopad 29, 2011, 13:25:14 »

Void przypomniał dziś wspaniałą postać Tomka Beksińskiego, który słynął także z tego, że działał także na poletku translatorskim. Dlatego dziś, "…coś z zupełnie innej beczki…" Mrugnięcie :

IMHOTEP SCD/Vinyl Single: Czas trwania 08:08

Edycje:

1) CD: Lśniący digipack wydany bez żadnych graficznych fajerwerków czy udziwnień. W środku podstawowe informacje przybliżające okoliczności powstania/nagrania utworu [kto/co/gdzie i jak?] + txt. Na tym koniec. Żadnych nowych motywów ponad to, co widzimy na okładce. Info dot. nakładu - 1999 egzemplarzy Co? przy jednoczesnym braku indywidualnego numeru kopii - traktuję jako błąd powstały na etapie produkcji. Niezdecydowany

2) LP: Typowa, matowa koperta, okładka znana, w środku czarna koperta z płytą: na jednej stronie wydrukowano txt, na drugiej stronie czarno białą wersja foty AVC zdobiącej okładkę + nr kopii [moja 535/639 Co? ]. We wnętrzu koperty jednostronny czarny winyl. Druga strona - pozbawiona nagrania - robi wrażenie. Nie jestem amatorem winyli, więc na mnie robi podwójne. Ciężko mi w tym miejscu opisać, jaką techniką jest to „coś” wykonane. Zasadniczo jest to wizerunek AVC z okładki + tytuł utrzymane w możliwie zbliżonym „odcieniu czerni”, które zostały niejako „wyrzeźbione/wyszorowane Z politowaniem ” w samej płycie! Najlepiej widać to, gdy ustawimy vinyl pod sprzyjającym kątem [z tego względu chyba ciężko będzie wykonać fotkę, ale spróbuję więc jeśli ktoś będzie zainteresowany to podeślę na maila/ lub – o ile forum daje taką możliwość? – postaram się wkleić później].

 To, co od pierwszych sekund pochłania uwagę odbiorcy to zwrot AVC w stronę Todeswunsch a nawet bardziej „pierwotnego” z natury Ehjeh Ascher Ehjeh EP. Muzycznie mamy to prosty „plemienny” rytm wybijany raczej przez automat niż organiczny substytut [prawdopodobnie brzmienie to lepiej obroni się na vinylu niż na CD]. Do tego w pewnym momencie dochodzi jeszcze prosty aranż na smyczkowy duecik: skrzypce/altówka + oczywiście głos AVC. Gdzieniegdzie pojawia się mistrzowsko reverbowany, akcentujący całość dzwon [brzmi to chyba nawet lepiej niż na ERDTSS].
Linia melodyczna nie ma NIC wspólnego z oryginałem pochodzącym z LCdE, a jedyną pozostałość po elektronicznym klasyku stanowi warstwa txt. Całość sunie do przodu w niezmiennie niespiesznym, transowym tempie. Jak zaznaczyłem na początku, ten „źródłowy” stylistycznie charakter kompozycji robi zdecydowanie największe wrażenie; nie sposób bowiem oprzeć się wrażeniu obcowania z utworem wyczerpującym -W KOŃCU!-  znamiona anonsowanego od 2008r. „powrotu do korzeni” [vide fiszki do ltd wydań SA:MTFSD EP/AST2S EP]. Chyba tyle. Do samodzielnego osądu pozostawiam decyzję: nabyć/nie nabyć? [Nielegalom mówię NIE! i tyle mojego co se pogadam, prawda?] Uśmiech
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Arek
Administrator
*****
Wiadomości: 93



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #67 : Listopad 30, 2011, 00:22:00 »

Wreszcie coś bardziej minimalistycznego, bez hałasów i krzyków, bez 1000 instrumentów grających na raz - Children of the Corn zaskoczyło mnie na plus Uśmiech

« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2011, 00:23:50 wysłane przez Arek » Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #68 : Listopad 30, 2011, 00:55:56 »

WITAMY WITAMY!!!

Po prawie półtorarocznej przerwie AdminPater nam się objawia! Wielka to noc, Wielka nowina!

POKŁON! ludu gminny to zgromadzony Kielichy w górę! Duży uśmiech Duży uśmiech Duży uśmiech
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
SleepLover
****
Wiadomości: 133



Zobacz profil
« Odpowiedz #69 : Listopad 30, 2011, 17:01:20 »

OJEJ FAKTYCZNIE Szok witamy i cieszymy się z powrotu, oby to był powrót na dłużej.

co do Children of the Corn to wciąż się wsłuchuję i analizuję; najcudowniejsze było pierwsze odsłuchanie. od początku Tryptyk był zapowiadany jako "powrót do korzeni", ale to właśnie trzeciej części do tych korzeni najbliżej, chociaż nie jestem w stanie wskazać konkretnych elementów przypominających o starych, dobrych czasach. a to chyba bardzo dobrze, że czuje się tego ducha, ale nie jest to żadna kopia. jestem też zachwycony tym, jak Anna zainspirowała się takim sobie horrorkiem i stworzyła kolejne cudo; to jest właśnie kreatywność i prawdziwy talent. no i ten wokal, po prostu perfekcyjność.
cała trylogia przybiera u mnie w głowie konkretny kształt, ma duszę, sens i konkretny cel w swoim istnieniu. łączy się w jedną całość, opowiada spójną historię i w ogóle jest cudownie.
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #70 : Listopad 30, 2011, 17:16:19 »

hej sleepy Uśmiech

czyli awizo było w skrzynce? listonosz nie zawiódł? Uśmiech Gratuluję zatem [wszystkim, btw] udanych zakupów. Uśmiech Ja dziś postanawiam usiąść do rozkmninki i efekty niedługo opublikuję, obiecać mogę, że tym razem nie będzie już takiej gigantomachii [a la BAL-SAGOTH Duży uśmiech ] jak w przypadku HYSTG?...  Buziak
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
SleepLover
****
Wiadomości: 133



Zobacz profil
« Odpowiedz #71 : Listopad 30, 2011, 18:58:07 »

awizo było dopiero dzień później, ale było Język
i Tobie tez gratuluję, widzę, że mimo zawirowań wszystko się wyjaśniło i dotarło i w ogóle jest bosko. hurra!
Zapisane
Arek
Administrator
*****
Wiadomości: 93



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #72 : Grudzień 02, 2011, 11:14:41 »

b@rt: bez przesady  Duży uśmiech

SleepLover: o właśnie, też mam wrażenie podobnej atmosfery do tej z początków. Szczególnie gra instrumentów perkusyjnych w utworach Children of the Corn i Imhotep takie skojarzenie we mnie wywołuje.
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #73 : Grudzień 05, 2011, 12:05:17 »

Witam. Kurde! Naprawdę próbowałem, ale „przesadnego rozdęcia” nie udało mi się uniknąć. Niezdecydowany Poniżej więc kilka uwag dot. COTC EP:

Na wstępie wypada przyznać, że początkowo miałem same problemy z tym wydawnictwem. Po pierwsze: cień na nie rzuciły zawirowania z Infrarotem. Niezdecydowany Przy okazji, w tym miejscu uważam, że „BIG rispekt” należy się 3 osobom, którym wcześniej było dane zaznać szczęścia. W kolejności chronologicznej są to: Hajasz [24.11.] – za ostrzeżenie i instrukcję obsługi opakowki, Uśmiech Void [ibidem] – za słowa, które budziły nadzieję „na lepsze jutro” Mrugnięcie, SleepyBoy [także 24.11.] – za słowa troski. Buziak SleepLover’owi jeszcze słowo wyjaśnienia. Na Twoje pytanie dot. losów przesyłki nie odpowiedziałem, bo zwyczajnie nie chciałem zapeszyć a zależało mi na tym by paczka dotarła na piątek 25.11, co w końcu udało się  i płytę miałem jak w zegarku w dniu premiery [choć fakt faktem z poprzednimi bywało pod tym względem lepiej Mrugnięcie].
OK. Problemów ciąg dalszy.: Pozostała część konsterny związana jest już z gotowym rozpakowanym produktem i jego ceną. Tak jak zostało to już powiedziane wcześniej obecny rozdział to najdroższa część tryptyku. Jego cena wydaje się być trochę zawyżona. Ale czy na pewno? Wszystko bowiem zależy od przyjętej skali. Rynek muzyczny wypracował na przestrzeni dziejów kilka kategorii/nomenklatur, dzięki którym wydawcy mogą sobie dyktować cenę płyt jak chcą. Ja do tej pory wydawnictwo to traktowałem jako EPkę i stąd też brały się moje „oczekiwania cenowe”. Jednak po dokładnym przyjrzeniu się temu, co na stronie SOPORa, Infrarot’u i forum.de a nawet discogs.com, okazuje się, że ktoś próbuje nas wydymać [czyt. oczywiście wytwórnia] i sprzedaje nam ponoć CD/LP w sensie ALBUM. Hehe dobre! Chichot Krótszy! Ale nie Epka! Hehe coraz lepiej! Duży uśmiech I dzięki niemal fałszywie pojmowanej łaskawości wytwórni tańszy od faktycznego albumu! Hehe …! Niezdecydowany ...ale de facto droższy...Najdroższy! [i nie mówię o zabójczym kursie Euro, który tydzień później jest jeszcze bardziej zabójczy. Szok] OK. dylematy cenowe załatwione. Jednak powtórzmy to sobie głośno: TO JEST Epka [Panie Storm]!!! Złość
Skoro już jesteśmy przy dylematach/problemach/przytykach/zarzutach: Nie mogę wyjść z podziwu, jakim cudem w fazie wydruku CDBook’a umknęła przedostatnia „zwrotka” w tytułowym utworze Co? Na LP jakoś jej nie zabrakło? Nadto w „kredytkach” jest mowa o tym, że Olek Mancewicz obsługuje lutnię arabską znaną bardziej jako „oud”. Że kuźwa niby w którym miejscu Szok Tak przypadkowo się składa, że mam osobistą słabość do muzyki/dźwięków w których nuty zostały podyktowane przez samego Allaha. Więc Sorrensen: albo jest ona przedziwnie [czyt. nienaturalnie] wyprodukowana, albo komuś oud pomylił się z hurdy gurdy [czyt. lira korbowa], której faktycznie jest tu od ch... Język

Ok. myślę, że temat skrajnie SUBIEKTYWNEGO dysonansu poznawczego wyczerpałem [czyt. więcej grzechów nie pamiętam]. Cóż wygląda na to, że pora skupić się na 6 zasadniczych „+’ach” tego wydawnictwa:

I) Anna kładzie mnie na glebę james-o-blake’ową introdukcją. Wokal utrzymany w fimejlowej palecie uwodzi. Żeby „powrotom ku tradycji” stało się zadość, Anna w krótkiej partii solowej chwyta się za flet Z politowaniem [na pierwszym planie nie słyszany od... BARDZO DAWNA]. Po nim czas na producencki smaczek w postaci trudno indentyfikowanej barwy, która w końcówce pattern’u powraca w genialnym dwugłosie z wiolonczelą. Lira korbowa – do końca albumu pozostawia niewyjaśnioną wątpliwość synth czy oryginał? – budzi oczywiste asocjacje z okresem Traveller/Voyager. Będąc przy skojarzeniach genialny jest tu epilog: O ile quasikaplicowe organki wespół ze ścieżką wokalną ewokują klimat rodem z Todeswunsch o tyle delikatna zmiana barwy na wysokości „there is no shred of beauty here...” translokuje wrażenia odsłuchowe w okolicach TSFIW. Elektroniczny rudymentarny kontrapunkt w instrumentalnym outro dopełnia dzieła sonicznego zniszczenia.Uśmiech

II) Krótkie i rzeczowe ŁAŁ. Czy Varney wraca do swej postwave’owej przeszłości? Pamięta ktoś slogan towarzyszący The Bells Have Stopped Ringing? Brzmiał on mniej więcej tak: "SOPOR AETERNUS meets RAISON d’ETRE". Per analogiam: "Anna Varney meets Yann Tiersen&...[bo ja wiem?]...Oswald Henke"? Mnie zachwyca/intryguje odcinek 00:20-00:29 i dalsze: Czy to loop? Czy to sample? Czy to jedno i drugie stworzone na potrzeby tej kompozycji? Gdzieś w 3 minucie kapitalny przerywnik w wielokrotnie stosowanym wcześniej horrorkowym stylu o „żwirkowomuchomorkowej” proweniencji. Mrugnięcie

III) Początek [osadzony w nieznacznej transpozycji] bardzo zbliżony do I. Na szczęście kompozycja szybko zaczyna tętnić własnym życiem. Niezwykle piosenkowa forma... i w gruncie rzeczy dosyć rzadka u Varneya. Pod koniec 2 minuty kapitalna wstawka [oj chyba ktoś kiedyś łykał Magnetic Fields Jean Michel Jarre’a?] Na wysokości 5 minuty świetna solówka z ciekawym patentem: startując 4-krotnie z tego samego dźwięku ma ona fajną „zjebkę” w pierwszej nucie, która odegrana jest na wiolce a reszta na klawiszu. Ot… takie DZIWO!

IV) Varney próbuje osiągnąć efekt pozytywki, z marnym raczej skutkiem [choć moje dziecko nabrało się i słysząc intro PODESZŁO do pudełka z zabawkami i wygrzebało stamtąd pozytywkę właśnie. Prawdę powiedziawszy w tym momencie mi też coś PODESZŁO do oka Mrugnięcie]. Z drugiej strony patent ten zdradza zamiłowanie AVC do średniowiecznych harmonii oraz spory improwizatorski potencjał. Mam nadzieję, że wszyscy słyszą, że partia „pozytywki” to nic innego jak cytat z Imhotepa tylko z lekka „niezorganizowany”. Na smykach nieco się „uspokaja”, ale nadal mamy do czynienia z dosyć swobodnym potraktowaniem oryginalnej melodii. Na mnie robi to przeogromne wrażenie. W 2:10 miażdży nieco ocieplony, jednakże zdradzający inklinacje ku shoegaze’owej estetyce synth odgrywający nadal Imhotepa znajdujący jednocześnie „wspólny mianownik” z Soror Sui Excidium! Zupełnie magiczny pozostaje dla mnie fakt, czemu partia wokalna powoduje skojarzenia z ERDTSS?! Żeby nie było za mało w instrumentalnym rozwinięciu synth przybiera postać rozemglonej kody stanowiącej oczywistą powtórkę z „pozytywki” przy jednoczesnym zachowaniu w/w średniowiecznych harmonii. Na marginesie czy właśnie w 3:07 nie pojawia się coś, co budzi jakieś wspomnienia z odsłuchów CRADLE OF FILTH [Nymphetamine lub coś dużo wcześniejszego?] Niepozorna malutka kompozycja z wielkim WOW! w tle...

V) Dalsza część Imhotepa, ale dynamiczniej bardziej pojechana, dzięki czemu bardziej „oczywista”. „Cymbały” [a może to ten je...oud?] w początku pierwszej minuty to czysty TSFIW. Dalej?: Bez fajerwerków. Ot sprawny numer, niestety jego nazbyt dynamiczna natura, oraz aranżacyjne przeładowanie, jak dla mnie rzutuje mocno na jego „środowiskowe nieprzystosowanie” i trudno mi wyjaśnić powody, dla których znajduje się na trackliście. Smutny

VI) Czapki z głów. JUSA jak tu pięknie. 1:22 KLĘKAM!!! To bez wątpienia najpiękniejsza synthowa barwa użyta przez AVC EVER! Dla mnie osobiście ewokuje klimaty dzieciństwa [Biliński, czy może nawet MAD MONEY – Na Twojej Orbicie? Ok. to nie ta barwa, ale idę o zakład, że pochodzi z tych samych „urządzeń”]. Z kolei frazowanie na wysokości „I, like ether, veiled In shadow…” budzi miłe wspomnienia z odbywanych w przeszłości randek z CINEMA STRANGE. Drugi po III bardzo „piosenkowy” utwór. Nie mam słów. Ze względu na odmienną atmosferę na HYSTG? by się nie odnalazł, ale na luzaku chlasta niektóre numery stamtąd. Na pewno najlepsza kompozycja w tym zestawie.

VII) Na miejscu 2 kawałek VII. Instrumental SOPORa wszechczasów. Tu jest naprawdę MIŁO choć stężenie „farewell’izmu” występuje tu na niespotykaną dotąd skalę. Inicjalnie też całemu światu w tym miejscu oświadczam: W DUPIE MAM POWTARZALNOŚĆ. Co z tego, że temat przewodni w 90% zbudowany jest na podwalinach outro z Les Fleurs du Mal z LFDM? Co z tego że tamto outro w 80% nawiązuje do outra z Little Velveteen Knight? Co z tego że tamto przywołuje duchy The Sleeper i w końcu co z tego że wszystkie w/w mają źródło w II części Shadowsphere? Przepraszam, ale to jest właśnie PIĘKNE jak na wiele sposobów można zapodać te same nuty! Hurdy-Gurdy ponownie ewokuje klimaty Traveller’owe. Słuchanie z poczuciem obcowania z ostatnią kompozycją tryptyku porusza dosyć oczywistą łzę w kącie oka i kiedy wybrzmiewają ostatnie sekundy, ciężko otrząsnąć się z wrażenia, że to już naprawdę KONIEC. W tym momencie następuje totalna kumulacja smutku, ale też nadziei na przyszłe nuty by AVC. Jak wspomniałem wyżej: obok VI najlepsza kompozycja tej EPki i w zasadzie AVC należą się ostre baty za to, że jak już się rozgrzało to... kończy.

W ramach resume, zamierzam pójść na łatwiznę i ustosunkować się jedynie do tego, co zostało napisane już wcześniej:
COTC jest, od strony stricte merytorycznej, bez wątpienia MINIalbumem PRZEPIĘKNYM, choć zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego jak trywialnie to brzmi. Clou problemu leży jednak w skutkach, albowiem sytuacja ta powoduje, że absolutnie nie potrafię umieścić go w kategorii „smutny”, „wesoły” „czy jeszcze jakiś inny”. Więc jeszcze raz COTC jest PIĘKNE. PRZEPIĘKNE. Cudnie stonowane. Bez jakichś wyczuwalnych presji czy ciśnienia. Spokojne. Leniwe. Wyciszone. Surowe, choć starannie wyprodukowane. Proste, choć skrajnie klimatyczne. [Atmo]Sferyczne. Zwiewne. [Na]"Powietrzne”. Cudnie „przedmuchane”. Puste [czyt. pozbawione nawałnicy aranżacyjnej --> na marginesie: do tej pory drgawy mnie chwytają jak sobie przypomnę „C’alladhanowo-Sanatoryjne” syfy].
Dla mnie ZISZCZONE zakończenie „trylogii?” Progresywna, ale kontrowersyjna „jedynka”. Wyrafinowany, zahaczający o poziomy katharsis sofomor. Rozważna i Romantyczna „trójka”. Statystycznie w skali 0.0-10.0 wygląda to mniej więcej tak: „1” – 7,0    „2” – 9,9    „3” – 9,0; więc tryptyk jako całość osiąga nieco naciąganą 9,0 [i trochę mię ten fakt mierzi Niezdecydowany].
W ramach ostatniego zdania: Dziękuję Annie za ostatni rok [26.11.10-25.11.11] z pewnością długo go nie zapomnę. Jednocześnie mam nadzieję: DO USŁYSZENIA w przyszłości. Z politowaniem Buziak
« Ostatnia zmiana: Grudzień 05, 2011, 13:12:31 wysłane przez b@rt » Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Adiee
**
Wiadomości: 12



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #74 : Grudzień 06, 2011, 15:56:47 »

Płytka miła dla ucha ^^ Jedna z najlepszych.
Zapisane

"I nastał czas, że wylał hades!
I nie pomoże nic, gdy zmieszasz ropę z krwią"
~Hunter - T.E.L.I...
Strony: 1 ... 3 4 [5] 6
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.8 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Kontakt z administracją