Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Maj 04, 2024, 01:46:48


 
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Shoutbox
Strony: [1] 2
  Drukuj  
Autor Wątek: Najbliżej absolutu...  (Przeczytany 13263 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« : Styczeń 28, 2009, 13:50:15 »

Proponuję nowy sabdżekt Mrugnięcie

Którym albumem - Waszym zdaniem - Varney sięgnął niemal absolutu?

Na początek dyskusji mój faworyt: Es Reiten die Toten so Schnell... z 2003r.

Za co:
1. Źródłowa wartość merytoryczna 9/10
2. Produkcja 9,5/10
3. Edycja 10/10
4. Klimat: zarówno słyszalny jak i tylko wyczuwalny 9,5/10 [i tylko dlatego ze mam nadzieje ze powstanie coś jeszcze lepszego]
5. Koniec pieprzenia ide sluchać Es Reiten... Duży uśmiech
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Styczeń 28, 2009, 18:38:11 »

Hmm trudno nazwać Es Reiten albumem. Przecież to demo ponownie nagrane + dodatkowe numery ale fakt, że został sklasyfikowany przez zespół jako album. Dla mnie opus magnum sopora jest Dead Lovers 1 i 2 oraz vinyl z brawurowym przerobieniem marszu pogrzebowego i instrumentalnego numeru Goat
Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
charlotte
****
Wiadomości: 117



Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : Lipiec 13, 2012, 09:02:26 »

Trochę odkopuję, ale muszę się zgodzić z B@rt'em. (chyba, że od 2009 roku coś się zmieniło)
Siedzę sobie dzisiaj i myślę "Ta płyta to geniusz". Demówki mimo, że stare, nadają wiele świeżości. Uwielbiam sposób w jaki zostały ponownie nagrane.
Ogólnie Anna Varney trafia do mnie głosem w 100%. Idealny. I wszystkie inne dźwięki. Wspaniale wszystko się dopełnia.

Na początek dyskusji mój faworyt: Es Reiten die Toten so Schnell... z 2003r.

Jak napisałeś "początek" to czekam na ciąg dalszy (choć zdaję sobie sprawę, że trzeba być w odpowiednim nastroju na dzielenie się takimi doznaniami)
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : Lipiec 13, 2012, 20:09:07 »

oto ciąg d. w skrócie:

1. na dzień dzisiejszy nie zmienił się mój stosunek do Es Reiten Ani trochę Mrugnięcie
2. choć dziś Es Reiten ma "młodszego braciszka" w postaci HYSTG? [kompozycyjnie są to bardzo zbliżone albumy, mam na myśli wszechobecny minimalizm/oszczędność aranżacji/przestrzeń + to co najlepsze i tu i tu zawiera się w trackach 7-10 = sama esencja obydwu albumów] Chichot
3. zawsze miałem/mam/będę miał problem z umiejscowieniem w rankingu LCdE bo to też album DOSKONAŁY ale w "taki inny" sposób Mrugnięcie
4. generalnie -teraz powiem coś absolutnie niepoprawnego- uwielbiam i preferuję ten najnowszy okres w twórczości Varneya czyli 2003 ---> .  Na drugim miejscu jest okres początkowy do Voyagera włącznie [nie umiałbym wybrać faworyta spośród trzech zasadniczych/właściwych albumów]. Na końcu -jako najbardziej nudny/przechodzony- plasuję okres DLSów/SFTIW i jako gwóźdź do trumny 2N C'2LDHN. Nie to, że skreślam te albumy, czy coś w tym stylu, one mają swoje zalety i hajlajty [jeśli pojawi się pytanie chętnie odpowiem Uśmiech ], ale jednocześnie mają w sobie "coś takiego", że... ...rzadko do nich wracam. AMEN.

ps. taki dziwny ze mnie fan.
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
charlotte
****
Wiadomości: 117



Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : Lipiec 13, 2012, 20:28:20 »

"doskonały w inny sposób" - doskonale to rozumiem. Mam takie odczucia przy Children Of the Corn.
Co do HYSTG, również jest jest wysoko, ale... nie wiem czy powiedzenie "absolut" nie będzie w moim przypadu przesadą, bo album ma parę słabych stron. Wolałabym powiedzieć "nearly absolut".
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : Lipiec 13, 2012, 20:54:24 »

album ma parę słabych stron.

czy "para słabych stron" to 2 czy więcej spośród czterech tworzących 2LP Co? [rozwiń myśl w oparciu o przeczytane lektury] Język
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
charlotte
****
Wiadomości: 117



Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : Lipiec 13, 2012, 21:54:02 »

Ah, jezyk polska być niejednoznaczna Uśmiech
Słabe strony by mua:
Trochę za dużo cocków/penisów (nie liczyłam, pewnie w rzeczywistości jest ich niewiele, ale takie mam odczucia). Ogólnie utwór 'Starlight Seen Through Veils of Tears' mi nie podchodzi, co automatycznie wykreśla album z listy "absolute".
Po za tym czuję przesyt głosu, którym obdarza nas AVC śpiewając dla przykładu słowa "i know one day my prince will come". Nie, że jakoś mnie to przesadnie drażni, ale słuchając albumu w całości mam wrażenie przesytu. I może trochę jest to spowodowane tęsknotą za idealnym użyciem głosu w "Es Reiten"? Chociaż nie wiem... W Children Of the Corn nie odczuwam tej tęsknoty.  Niezdecydowany
A może sama zrobiłam sobie krzywdę zbyt dużą ilością przesłuchań i najzwyczajniej mi się przejadło Mrugnięcie
.. Ciężki temat.
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : Lipiec 13, 2012, 23:15:13 »

.. Ciężki temat.

...ciężki bo wielowątkowy:

1. „za dużo c/p” najczęściej pojawiający się od 5 lat zarzut: NIE OSZUKUJMY SIĘ. Chyba wszyscy się zgadzamy że wydanie LFdM to był manifest, rodzaj –nie tylko artystycznego- coming out’u. Varney odarł całą swoją twórczość z dwuznaczności, metafor, epitetów, mylących tropów, zbędnej mitologii i pedał tfu! podał wszystko na aż nadto dosłownej tacy. Problem w tym, że jeśli do tego momentu wszyscy się zgadzamy i rozumiemy, miejmy także odwagę przyznać się do tego, że... ...Varney stał się DOSŁOWNY WPROST. Nihil novi sub sole znaczy się. On CAŁY CZAS O TYM SAMYM pierdzieli w większości przypadków.

2. Czy Starlight... Ci nie podchodzi ze względu na treść czy muzycznie? Jeśli to drugie to zachęcam do nieskończonej lektury aż Ci „zaskoczy” jak mantra Chichot

3. Przypominam, że poruszamy się w kategorii „NAJBLIŻEJ absolutu” co mniej więcej w wolnym tłumaczeniu oznacza to: http://www.youtube.com/watch?v=DC4_cwHp9ok  Mrugnięcie
Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie absolutu w wykonaniu Varneya. Być może on nigdy nie nastąpi i kategoria, o której teraz mowa, nadal pozostanie aktualną.
W zw. z powyższym, ogarniam argument w postaci mniej lub bardziej przysłowiowego jednego tracka, który potrafi spieprzyć sprawę. OK. Każde [lub większość] wydawnictwo AVC ma ten problem. Bez kitu. Z drugiej strony każde [lub większość], przerabia też „syndrom alchemiczny” czyli takie ułożenie doskonałych utworów w bezpośrednim sąsiedztwie, które zwyczajnie rozkłada na łopatki Uśmiech

4. „Przesyt głosu”: przyznam, że się trochę pogubiłem w tym wątku. Pamiętam iż, ów wers jest śpiewany nieco wkurwiającą barwą, ale chyba nie o to chodziło, hm? Co do wrażenia „ogólnego przesytu” to śmiem podejrzewać, że w Twoim jak i innych przypadkach główny problem leży w produkcji całości. NAZBYT IDEALNEJ dodam już tylko dla przyzwoitości Język Dla mnie do dziś, pozostaje ona tylko i po prostu IDEALNA, natomiast za przerysowany uważam właśnie COTC. W tym miejscu bardzo proszę docenić fakt, iż obok słowa „przerysowany” autor celowo nie umieszcza słowa „mocno”, chociaż w zasadzie mógłby Mrugnięcie Co do wokali – ich jest zdecydowanie malutko na COTC [osobiście spotkałem się z zarzutem, że to w zbyt dużej mierze album instrumentalny] więc w sumie nie dziwię się że voc’ki na tym materiale Cię nie drażnią w przeciwieństwie do HYSTG? który bryluje wręcz na megalomańską proklamację Duży uśmiech

5. A co do zbyt dużej ilości przesłuchań – to BARDZO PRAWDOPODOBNE. Ja ostatnio na płytach AVC ograniczam się do „syndromów alchemicznych” Spoko
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : Lipiec 14, 2012, 16:44:05 »

Nadal obstawiam, że Dead Loversy to opus magnum Varneya. Dlaczego ? Bo to ciężkie płyty i trzeba naprawdę wiele przesłuchań aby usłyszeć wszystkie ukryte smaczki. Ale to chyba problem wielu "niedocenionych" genialnych płyt. Songs From The Inverted Womb to chyba najbardziej uwaga ostre słowo "eksperymentalna" płyta bo niby coś z DLS'a i jeszcze wcześniejszych nagrań ale już słychać "katastrofę" porównywalną z płytą Inferno uwielbianej przez B@rta Lacrimosy. Wybacz B@rt tę prowokację. Ogólnie jestem przeciwnikiem nagrywania ponownie demosów chociaż szczerze przyznam, że jest kilka wyjątków, które mnie się spodobały. A Es Reiten ? No fajny jest, ładny, "skoczny" i taki "nadmuchany". Generalnie cały ten nowy okres nazywam go "orkiestrowy" jest dla Varneya albo odbiciem się od dna, ku szczytom bardziej uwaga ostre słowo "komercji" i mody na Sopor albo będzie to gwóźdź do trumny no bo ile można nagrywać takich bardzo podobnych albumów. Ale jaki widzimy obecnie teraz Varney przypomniał sobie o posiadaczach adapterów i hojnie za grubą kasę serwuje im kolejne pierwsze płyty na czarnych krążkach i w ten sposób mamy cały rok 2012 z głowy jeżeli chodzi o coś nowego od Varneya. Ale skoro Ordo Equilibrio wydało płytę też na kasecie to może i Varney popatrzy w tym kierunku i zrobi piękny ukłon w kierunku posiadaczy kaseciaków i zaserwuje płyty na kasetkach po 30€.
Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : Lipiec 14, 2012, 19:33:54 »

1. Wybaczam Spoko Wspaniałomyślnie Duży uśmiech Jednak jeśli słowo uwielbianej uzyskałoby cudzysłów, to byłoby chyba lepiej, bo tak jeszcze kto co pomyśli a wiadomo o reputację trzeba dbać no nie? Mrugnięcie
2. DLSy: myślę, że troszkę demonizujesz określając je między wierszami mianem "niedocenionych". Twój sposób odbioru jest raczej nadzwyczaj popularny wśród soporowej gawiedzi i to PRAWIE niezależnie od wieku czy stażu. Dlatego nawet wczoraj asekurowałem się stwierdzeniem, że to co zaraz zostanie napisane będzie bardzo NIEPOPRAWNE Uśmiech
3. Ad Songs... no fakt. Ostre słowo. Myśl kompozycyjna z DLSa. Fakt. Zmiana proporcji i przeniesienie ciężaru aranżacji ze stringsów [w DLSach] na dęciaki [w SFIW] co może wywoływać -całkiem słuszne zresztą- skojarzenia z okresem 95-98. Na katastrofę faktycznie nie trzeba było długo czekać bo już rok później ukazała się "uwielbiana przez B@rta" 2N C'2LDHN. Jak nic Twój opis Es Reiten pasuje do niej jak ulał, może jedynie słowo "nadmuchany" warto byłoby zastąpić określeniem "jarmarczny" Mrugnięcie Nadmuchany mi nijak nie pasi bo wszystkie płyty AVC do tego momentu brzmią jak styropian względnie kartka papieru Uśmiech
4. Co do opisu Es Reiten: R.Y.L.I. Co? Jest genialnie wyprodukowany. Nareszcie wszystko słychać, bez wytężania ucha + genialna selekcja ścieżek. Owszem dużo tu przestrzeni i powietrza ale ciężko nazwać to nadmuchaniem. Varney nareszcie rezygnuje z galopady 60 ścieżek tworzących jeden utwór, bo właściwie po ch.. to komu Co?
No jednak komuś to było potrzebne, a odpowiedź przyszła już po roku. LCdE to nieogarnięty ani przez autora ani przez producenta majstersztyk. Choć trzeba przyznać robili co mogli. I ponownie to, co pisze Hajasz w pierwszym i drugim wersie swojego posta, świetnie się w tym przypadku odnajduje. W zasadzie nic dodać nic ująć, choć w rzeczywistości "dodawać" w temacie LCdE można w nieskończoność, nawet po latach. Istny labirynt wyobraźni Szok
5. Fakt, faktem Varney wypracował "[nie]pewną formułę". Z drugiej strony za każdym razem podaje ją w odmienny sposób na tyle, że póki co MNIE [w sensie skrajnie subiektywnym] to nie męczy. Męczy mnie natomiast -bo przypierdalaczem jestem- określanie brzmienia "orkiestrowym"; i niekoniecznie dlatego, że orkiestra kojarzy mi się także z klimatami jarmarczno-odpustowymi [a la Lacrimosa także Mrugnięcie]. Osobiście skłaniam się ku poglądowi, że Varney wyrasta z pięknej niemiecko-austriackiej tradycji KammerMusik czyli muzyki kameralnej wykonywanej przez małe składy jak sama nazwa wskazuje, i te pojęcia warto od siebie separować. Natomiast zupełnie odrębną i rzeczywiście NIEPOKOJĄCĄ kwestią są zapędy Varneya do aranżowania stringsów, wykraczającego daleko poza możliwości kompetencyjne kwartetu smyczkowego, a należy zauważyć, że takowego Varney NIGDY w swoim składzie nie posiadał. Wiem również, że mógłby się postarać: vide aranże dęciaków na przestrzeni wszystkich albumów - mistrzostwo. Po prostu.

ps. i na koniec słówko o O.R.E. i kasety Four. Nie chciało mi się rozwijać tematu wcześniej, jak dawałem cynk o reedycji. Dlatego też pisałem, że odradzam Infrarot bo cena ltd cd jest zawyżona, a kasety to już PIERDOLNIĘTA NA GŁOWĘ. U źródła w Ant-Zen wygląda to ZUPEŁNIE inaczej.
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #10 : Lipiec 14, 2012, 20:23:54 »

Swoją drogą zastanawia mnie czemu tak wiele osób czepia się tej nieszczęsnej Nenii ? Płyta jest ok i basta. Że co ? No bo, że z popową wokalistką Varney !!! Lepsze to niż kolaboracja z Dieterem Bohlenem czy jakimś innym Timbalandem. Cieszę się, że umarł projekt White Onyx Elephants bo gdyby wyszła płyta to zostałaby zjechana chyba bardziej niż ta Nenia.
Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : Lipiec 14, 2012, 21:53:32 »

naprawdę się czepiają? kto? a ja tu k...a tkwię w przekonaniu, że taki niedobry jestem i tylko ja się czepiam?! Uśmiech a czepiam się nie dlatego, że z popową wokalistką - pierwsze słyszę że to jakaś popowa wokalistka w ogóle jest Co? tym bardziej że dziewczyna w ogóle śpiewać nie umie i jeszcze fałszuje nie do zniesienia Buzia na kłódkę - ale dlatego, że ten materiał nie ma jaj, jest zrobiony na odwal, taka solidnie ale na siłę odrobiona praca domowa, jest bezpłciowy, transparentny, bez polotu, bez konkretnej myśli przewodniej, takie pierdolenie w bambus podobnież jak Sanatorium Altrosa Niezdecydowany Na szczęście jedyne pretensje do AVC to to, że w ogóle wzięło w tym udział, bo reszta zarzutów to właściwie do samej autorki Uśmiech Choć dla samych kompozycji dobrze się stało, bo te 2 oryginalne zawarte na płycie tu już kompletna żenada jest Smutny
Co do WOE, nie wiem czy dziś AVC potrafiłoby wskrzesić tamtego ducha, więc TYLKO dlatego dobrze, że tu nic się nie dzieje. Natomiast hipotetyczna płyta WOE nagrana w tamtych czasach mogłaby dziś rządzić bardziej niż Todesunsch/Ehjeh... Te dwa kawałki miały/mają kapitalny klimat; w zupełnie nieoczekiwany sposób AVC godzi tam nuty średniowieczne z kulturą południowoamerykańską i naprawdę nie wiem jak się jemu to udało na przestrzeni kilku zaledwie dźwięków, może to ta uniwersalna barwa fletu...hmmm... Co?
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
charlotte
****
Wiadomości: 117



Zobacz profil
« Odpowiedz #12 : Lipiec 16, 2012, 09:00:41 »

W Nenii mam problem z głosem tej babki (nawet nie wiem jak się nazywa). Ale ten problem mam w 95% przypadków każdego female'owego głosu, więc wyjątkowa nie jest Mrugnięcie Jeśli chodzi o całość, to bardzo rzadko mam nastrój by wracać do tego albumu. Może i dobrze. Zawsze jak go odsłuchuję mam wrażenie, że zaraz jednorożec wyskoczy mi z szafy.
Zapisane
b@rt
*****
Wiadomości: 418


Sleep brings no joy to me


Zobacz profil
« Odpowiedz #13 : Lipiec 16, 2012, 12:16:01 »

ano właśnie. w tym miejscu przypomniał mi się nawet taki dowcip oto:

"Mały chłopczyk wraz z tatusiem znaleźli w lesie małego jeżyka. Leżał pod kępką trawy i drżał z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i poprosił tatusia, żeby zabrali jeżyka do domu. Tata się zgodził, i tak jeżyk zamieszkał u nich.
Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go mleczkiem i dawał mu najlepsze owoce. Jeżyk zajadał ze smakiem i nieraz - ku zdziwieniu chłopca - pomrukiwał z zadowoleniem. Na zimę jeżyk - jak przystało na wszystkie porządne jeżyki - zapadł w zimowy sen. A na wiosnę jeżykowi urosły skrzydła, na czole wyrósł róg i odleciał przez niedomknięte okno.

Wtedy stało się jasne, że chłopczyk z tatusiem nie przynieśli z lasu jeżyka, tylko jakieś chuj wie co."

W zasadzie to uważam, że to nawet świetna recenzja albumu Nenia i większości dyskografii np. Rhapsody [of Fire] Duży uśmiech

thnx 4 attention Mrugnięcie
Zapisane

Because I just cannot bear the foul and blasphemous thought
that involves getting slain by some filthy amateur's hands.
Hajasz
Moderator
*****
Wiadomości: 372


Pięknie jest umierać dla Allaha !


Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : Lipiec 16, 2012, 18:17:06 »

Zejdźcie już z tej Nenii. Ot Varney skomponował i zaaranżował muzykę do tekstów niemieckiej piosenkarki popowej, która jak to w popie bywa napisała teksty o miłości. Tyle i aż tyle. Zapewne wyszło to lepiej niż gdyby było na odwrót, że dziewczyna skomponowała muzykę do tekstów Varneya.
Czytając Wasze niepochlebne opinie o Nenii od razu przypomniał mi się mój znajomy blackmetalowiec, który pewnego dnia przyszedł do mnie i wykrzyczał "Kurwa black metal umiera, Pierdolony Gorgoroth !!!" Co, jak, gdzie ? Pomyślałem o co chodzi, przecież Gorgoroth to mój ulubiony zespół a jego to prawie jak kult. Znajomy rzucił mi płytę Incipit Satan i rozkazującym tonem kazał przeczytać tytuł ostatniego kawałka. Czytam a tam "When Love Rages Wild In My Heart". Znajomy dalej krzycząc i wyzywając wyraził opinię, że skoro jak to mówią z USA Dżordżoroth użył słowa "love" to kurwa black metal umarł a gorgoroth to pedały. Śmieszna to historia ale prawdziwa. Idąc dalej tym tropem postanowiłem przejrzeć moje płyty w poszukiwaniu słowa "love" w tytułach. I kiedy przejrzałem prawie wszystkie płyty i z zadowoleniem stwierdziłem, że nie ma nigdzie więcej tego słowa to jak grom z jasnego nieba dostałem po mordzie kiedy trafiłem na jeden z moich ulubionych szwedzkich klasyków Grave - Into The Grave. A tam drugi utwór i tytuł "In Love" !!! Kurwa co jest, pomyślałem ale zaraz odetchnąłem z ulgą. Przecież to wspaniały tekst o nekrofilii gdzie mąż wykopuje zwłoki swojej żony bo pragnie ją kochać.
Oczywiście B@rt musiał jeszcze wcisnąć to Rhapsody aby podnieś ciśnienie.
Zapisane

Gdy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam.
Wasz Bóg został przybity do krzyża. Mój ma w ręce młot. Wnioski wyciągnijcie sami.
Strony: [1] 2
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.8 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Kontakt z administracją